|
||||||
Refleksje z pracy duszpasterskiej w Rosji
Jeden artykuł, to za mało, by w sposób wyczerpujący podzielić się swoim doświadczeniem duszpasterskim. Mogę jedynie zasygnalizować problemy, które w przyszłości postaram się przybliżyć. Rosja obejmuje swoim obszarem prawie połowę stref czasowych. Stąd odległość stanowi pierwszy problem do rozwiązana. Drugim jest stosunkowo niewielka gęstość zaludnienia. Procentowo ogromna większość ludności mieszka w dużych miastach, gdy jednocześnie ogromne obszary są niezamieszkałe. Trzecim problemem są zarobki. Np. w 2004 r. kobieta w Petersburgu pilnująca eksponatów w Ermitażu zarabiała miesięcznie ok. 25 dolarów, z kolei gubernator sprawujący władzę na terenie kilkukrotnie większym od obszaru Polski - ok. 400 dolarów. Z jednej strony ogromna dysproporcja, a z drugiej możemy porównać ze swoimi zarobkami. Obecnie te dysproporcje jeszcze bardziej się zwiększają. Możemy się szczycić tym, że blisko 2000 księży z Polski pracuje na terenie byłego Związku Radzieckiego – Białoruś, Kazachstan, Gruzja. W utrzymaniu księży i sióstr zakonnych pomagają przeważnie te kraje, z których oni pochodzą. Wspomagają też sponsorzy i organizacje kościelne. W parafii, w której pracowałem, w niedzielę na tacę zbierałem równowartość ok. 10 dolarów, co wystarczało na kupno kilograma wędliny. Odległość wpływa na rodzaj duszpasterstwa. Pierwsza większa manifestacja katolików w Rosji miała miejsce w Moskwie przy konsekracji Katedry. Na tą uroczystość przyjechały delegacje ze wszystkich parafii, w liczbie ok. 10 osób z każdej. Zebrało się wtedy w jednym miejscu tylu katolików, że można było z powodzeniem zorganizować pierwszą procesję ulicami Moskwy. Chodziło o to, by katolicy zobaczyli siebie nawzajem i wspólnie manifestowali wiarę w Jezusa Chrystusa. Drugim rodzajem duszpasterstwa był wyjazd do kraju katolickiego z jednym lub kilku parafianami, którzy w przyszłości stawali się animatorami życia religijnego. O skali problemu niech świadczą słowa obecnego księdza, a wówczas kleryka. Zapytałem go: Jak długo jesteś katolikiem? Długo, dwa lata przed pójściem do seminarium. Kim są twoi rodzice? Tata niewierzący, a mama prawosławna. Jak daleko mieszkałeś od kościoła? Niedaleko, tylko 1500 kilometrów. Co powiemy w takich okolicznościach o niedzielnej Mszy Świętej albo o życiu sakramentalnym? Czasami, w ciągu jednego czy dwóch tygodni urlopu trzeba było jakąś osobę lub całą rodzinę przygotować do chrztu, małżeństwa i bierzmowania, by powrócili do siebie jako katolicy. Kościół i ksiądz był w tych przypadkach jeszcze dalej niż 1500 kilometrów. Można podziwiać wiarę Stanisława, który prawdopodobnie był ochrzczony przez babcię w 1903 r. w okolicach Odessy. Potem losy rzuciły go na Syberię. Wnuczka studiowała na uniwersytecie w Nowgorodzie Wielkim, gdzie byłem proboszczem. Któregoś dnia z wielkim wzruszeniem i przejęciem poprosiła mnie, czy nie mógłbym przyjechać do chorego dziadka. Nie była pewna, czy zechcę pojechać. Dziadek mieszkał w miasteczku odległym o 730 kilometrów od Nowgorodu. Następnego dnia pojechaliśmy. Staruszek mający więcej niż 100 lat, pierwszy i ostatni raz w swoim życiu wyspowiadał się, przyjął sakrament chorych, a w czasie Mszy Świętej odprawianej w jego mieszkaniu, przyjął Pana Jezusa. Kiedy rozstawaliśmy się był zadowolony, że doczekał się spotkania z Jezusem i katolickim księdzem, na którego czekał przez całe swoje życie, nie chcąc korzystać z życia sakramentalnego w innych kościołach chrześcijańskich. Później dowiedziałem się, że po dwóch tygodniach staruszek zmarł. Nie miałem jednak możliwości pojechać na pogrzeb, więc na Mszy niedzielnej pomodliłem się na za duszę Stanisława. Wyobraźcie sobie, że z Białegostoku do granicy z Niemcami jest 714 kilometrów, a więc to jest mniej więcej taka odległość, tylko gorsze drogi i bardzo często bez stacji benzynowych. Kolęda była też zupełnie inna niż u nas. Trwała cały rok. Jeżeli ktoś chciał zaprosić księdza, to jechaliśmy w pięcioro, modliliśmy się, śpiewaliśmy, dawaliśmy świadectwo wiary rodzinie i sąsiadom, że jest to rodzina katolicka. Ponieważ w prawosławiu nie rozwinęły się żadne ruchy charyzmatyczne, stąd też takie spotkania w domu budzą pewne obawy i podejrzliwość o przynależność do jakiejś sekty. Rosjanie są bowiem bardzo ostrożni w kwestii wszelkich nowinek w życiu religijnym. .cdn
Ks. Mirosław Korsak |